CHORA NA WOJNĘ
        Piszemy Wspomnienia

piątek, 29 marca 2024

CHORA NA WOJNĘ

Nawet dziś - w momentach, kiedy czuję się szczęśliwa - dopada mnie strach, czy za chwilę nie przytrafi się coś złego – mówi w rozmowie z Anną Szwarc Zając Vittoria Meschoulam, włoska Żydówka, która w czasie wojny wraz z rodziną ukrywała się w Cortino - małej miejscowości pod Genuą.



Kiedy po raz pierwszy odczuła Pani antysemityzm?



W 1939 r. we Włoszech wyszły przepisy przeciwko Żydom. Zaniepokojeni rodzice bezskutecznie próbowali wyemigrować do Ameryki. Sama z antysemityzmem zetknęłam się w szkole. Na przełomie 1942 i 1943 r. – byłam wówczas uczennicą trzeciej klasy szkoły podstawowej w Genui - oddzielono dzieci żydowskie od katolickich. Musiałam opuścić szkołę. Wspomnienie rozdzielenia zapadło mi głęboko w pamięć.



W jaki sposób znaleźliście się w Cortino?



Rodzice nie czuli się w Genui bezpiecznie, mama szukała dla nas schronienia poza tym miastem. W Caselli poradzono jej, by udała się do Cortino – malowniczego miasteczka oddalonego o 35 km od Genui. Tam spotkała panią Caterinę, która doskonale rozumiała, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy. Zaproponowała nam miejsce w piwnicy.



Jak wyglądała ta kryjówka?



To były pomieszczenia pod schodami. Mieliśmy własną kuchnię – gdy powiadamiano nas, że idą Niemcy, gasiliśmy piec, by dym z komina nie zdradził naszej obecności.



Kim była pani Caterina?



Powszechnie szanowną w Cortino właścicielką hotelu z restaruacją. Sama świetnie gotowała. Kiedy przyjeżdżali Niemcy, gotowała Niemcom, gdy przychodzili miejscowi partyzanci, dawała im jedzenie, gdy pojawiali się włoscy faszyści, karmiła i ich. Umiała ze wszystkimi rozmawiać. Choć była analfabetką, miała instynkt wytrawnej dyplomatki. Nigdy nikogo nie skrzywdziła, na nikogo nie doniosła.



Czy miała świadomość ryzyka, na jakie się naraża?



Tak, mimo to była bardzo odważna i śmiała. Nie zawahała się wysłać własnej córki, by ratować mojego brata - 16-letniego wówczas Ely-Marco. Został aresztowany – podobnie jak wielu innych mężczyzn – po odnalezieniu w pobliskim lesie zwłok zastrzelonego Niemca. Zrozpaczona mama szukała pomocy. W pewnej chwili zatrzymał ją faszystowski pułkownik. "Czy jako dziecko mieszkałaś przy ulicy Caffaro?" – zapytał nieoczekiwanie. Mama potwierdziła i opowiedziała o aresztowaniu syna. Faszysta zapytał, czy Ely ma jakieś drugie imię. Gdy dowiedział się, że Marco, oświadczył: "W takim razie pójdziemy po Marco Novelli". Novelli to rodowe nazwisko matki, posługiwała się nim w czasie wojny. Do akcji ratowania Marco przyłączyła się pani Caterina. Wysłała do aresztu córkę Marię, by przekazała bratu karteczkę z jego "nowym" nazwiskiem. Gdy Ely usłyszał, jak wyczytują nazwisko Marco Novelli, odparł, że jest obecny. Opuścił areszt i z córką Cateriny wrócił do domu.



Inny Pani brat nie przeżył wojny…



Miał 13 lat, gdy zachorował. Mama zawiozła go do szpitala Gaslini w Genui. Gdy wyszło na jaw, że nazywa się Meschoulam, przy jego łóżku pojawili się Niemcy. Po wyzdrowieniu mieli go zabrać do obozu koncentracyjnego. Nie wyzdrowiał – lekarze powiedzieli mamie, że zmarł na tyfus. Jego śmierć jest dla mnie wciąż zagadkowa.



Czy pamięta Pani własne dramatyczne przeżycia?



Szczególnie jedno, gdy w Cortino niespodziewanie zjawili się Niemcy. Pani Caterina nie zdążyła nas przed nimi ostrzec. Niemcy zwołali całe miasteczko, urządzili przyjęcie. Grali na fortepianie, śpiewali. Jeden z nazistów zaproponował mi wspólne wykonanie "Lili Marlene". Przerażona spojrzałam na tatę, który wzrokiem dał znak, bym zaśpiewała.



Czy rodzice tłumaczyli Pani, dlaczego musicie się ukrywać?



Powtarzali jedynie, żeby nikomu nie mówić, że jesteśmy Żydami.




12następna »


Piszemy wspomnienia poradnik - Ewa Pilawska

Sonda

Czy Twoje wspomnienia są (byłyby) chętnie czytane i troskliwie przechowywane przez najbliższych?

Tak
Raczej tak
Nie
Raczej nie
Nie wiem



e-poczta




w księgarni

Kto ty jesteś

Joanna Szczepkowska z pasją reportera i detektywa odtwarza historię swojej rodziny. czytaj całość >>>